Posty

Wyświetlanie postów z 2013

27.07.2011 Craters Of The Moon

Obraz
Spanie w samochodzie nie było najgorsze, jednak miło było wskoczyć rano pod campingowy prysznic.  Trzeba było się śpieszyć, bo prysznice nie są dostępne cały dzień, tylko trzy godziny rano i trzy wieczorem. Ręcznik, szczoteczka, mydło, ręcznik, szampon czy o czymś zapomniałem …?! No tak saszetka na drobne, bo prysznice są na monety. Mało wygodne, ale wysoka cena sprawia, że nie ma kolejek.  Jeśli ktoś by chciał zrobić szybkie pranie, to ma również do dyspozycji pralki i suszarki, oczywiście też na monety.    Czas ruszyć w drogę, choć trochę z żalem. Przed nami Craters Of The Moon , park dość nietypowy jednak doceniony nawet przez NASA, co z pewnością zdradza sama nazwa parku. W tym miejscu jest mi naprawdę ciężko cokolwiek napisać. To co dla różnego rodzaju badaczy zajmujących się skałami (geologami, wulkanologami etc…) jest gratką i przyprawa ich o rozkosz, dla większości ludzi jest mało interesujące, a wręcz brzydkie. Obszar parku, to jedno z największych pól zaschniętej lawy.

26.07.2011 Wyoming

Obraz
Dziś mamy prosty cel, który osiągniemy w przeciągu pięciu godzin – Yellowstone National Park . Jest to najstarszy park na Świecie i najbardziej znany.  Lecz by do niego dotrzeć musimy kontynuować naszą podróż autostradą I-90. Martyna prowadzi, a ja się rozkoszuję widokiem, który zaczyna zmieniać się. W oddali widać Rocky Mountains , których szczyty pokryte są śniegiem.  Szczerze myślałem, że te góry należą już do Yellowstone ale byłem w wielkim błędzie, dokładnie w kilku płaszczyznach mego postrzegania. Po pierwsze, ciągle naszą wyprawę widziałem przez pryzmat mapy ściennej, na której wszystko jest „blisko siebie”. Po drugie, wszystko jest tu duże i wcale nie chodzi mi o zestawy w McDonaldzie do których dostaje się litrową colę, ale widnokrąg. Sam nie wiem jak to określić, po prostu widzi się dalej, jak Legolas z Władcy Pierścieni, ale i tak trzeba przejechać swoje. Siedzi się w samochodzie, krajobraz  zwolna się zmienia. Z początku jest tak daleko, że człowiek nie wierzy iż tam dotr

25.07.2011 South Dakota

Obraz
Noc spędziliśmy w Hotelu Super 8. Miał być on tani o nie wygórowanych warunkach. Co miała sugerować ósemka w dziesięcio stopniowej skali przyzwoitości hoteli i wierzcie dziesiątka nie jest powodem do dumy. Okazało się, że było drogo i nędzny.  Śniadanie w cenie, które jest w zasadzie standardem w amerykańskich hotelach, nie rekompensowało ceny. Lecz za nim zaczniecie kiwać głową, że śniadanie w cenie to dobra rzecz, uświadomić należy sobie, że przeważnie takie śniadanie to płatki, słodkie bułeczki, kawa i gofry ze specjalnej maszyny która zamienia każdego w mistrza robienia gofrów. Jeśli myślicie, że to wcale tak źle nie brzmi to wyobraźcie sobie, iż to będzie wasz standardowy posiłek przez najbliższy miesiąc!  Nie mówcie mi też, że jestem skąpy. Oczywiście 80$ za noc dla dwóch osób to nie jest dużo, jednak przesiąkłem już amerykańskim duchem psełdo oszczędzania, którego zasady są proste. Jeśli paliwo na stacji po drugiej stronie miasta jest tańsze, to należy właśnie tam je kup

24.07.2011 – W drodze

Obraz
W końcu nadchodzi ten dzień, gdzie człowiek wstaje rano z dreszczami i wie, że zaraz wyruszy. Nie ma już czasu na ponowne sprawdzenie bagażów czy obejrzenie porannych wiadomości. Trzeba zjeść śniadanie, zmyć naczynia, wyłączyć gaz, wodę, wyjść i zamknąć drzwi. Po czym trzeba się wrócić po tą ostatnią rzecz o której się zapomniało, jeszcze raz sprawdzić wodę i gaz, po czy zostaje już tylko ruszyć. Oczywiście przed taką wyprawą trzeba się dobrze przygotować. Biorąc pod uwagę, że nasza podróż ma ograniczony budżet, przygotowania sprowadzają się do kupienia przewodnika po Stanach, Mapy ściennej, Szwajcarskiego scyzoryka ( Po tym jak obejrzeliśmy 127 Godzin , nie miałem zamiaru ruszać na wyprawę bez scyzoryka, którym mógł bym odciąć sobie rękę lub otworzyć wino. Do tego drugiego był wykorzystywany dość czesto.), namiotu i przeglądu samochodu w warsztacie. Planowanie polega na zakreśleniu rzeczy, które warto by było zobaczyć. Następnie wybraniu tych, które nie spowodują  zbytniego kręc

Prolog

Tak, byłem w Stanach Zjednoczonych. Mieszkałem tam, pracowałem tam i uczyłem się co to kapitalizm. Przeżyłem najwspanialsze momenty, jak i te najbardziej smutne. Miałem dość i pewnie stałem się rasistą. Jednak to co wam opowiem, jest tak naprawdę końcem wielkiego rozdziału „American Chapter”. Mam nadzieję, że jeszcze tu kiedyś wrócę by choć przez chwile znowu poczuć American Life Style  i przy okazji zapłacić zaległy mandat.  Czy żałuję, że wyjeżdżam?! tak, nie, nie wiem, zobaczymy. Najlepiej odpowiedzieli by na to Hindusi swoim wężykowatym ruchem głowy, znaczącym właśnie te wszystkie słowa. Lecz przed nami wielka przygoda, a nie jakaś wycieczka turystyczna  kupiona w ofercie Last Minute.  Więc zapnijcie pasy.