07.08 - L.A.

Dziś ruszamy do Miasta Aniołów, które najbardziej mi kojarzy się z filmu Miasto Aniołów City of Angels, gdzie oczywiście głównym bochaterem jest anioł a tłem jest miasto. Wiem, jestem romantykiem, ale pewnie młodsze pokolenie kompletnie nie kojarzy tego filmu a Nicolas Cage, no cóż ...
Dla młodszych, którzy chcieli by przybliżyć sobie to miasto i jego widoki, to serial Californication będzie odpowiedni.

Wracając do naszej podróży, zaczynamy ją w Beverly Hills, wbrew temu co myślicie to jest miasto a nie dzielnica. Otocznone jest przez metropolię Los Angeles i mimo prób ze stroy władz L.A. nie udało się wchłonąć tego małego i zamożnego miasta. Bevry Hills w Polsce znane jest z serialu Beverly Hills 90210, poularny w latach 90' i pewnie dlatego zaczynam właśnie tam. Natomiast powiem wam prawdę, oprócz wypasionych domów, które czasem ledwo widać z ulicy, nic ciekawego tam nie ma. Bardzo łatwo się nabrać na przewodników, którzy na każdym kroku oferują pokazać domy sławnych ludzi lub sprzedają mapy z zaznaczonymi miejscami, gdzie owe sławy mieszkają. W większości to oszuści, którzy pokazują mniejsze lub większe domy i nie mają pojęcia kto tam tak naprawdę mieszka. My ruszamy do centrum zobaczyć Aleję Gwiazd - Hollywood Walk of Fame.


Aleja Gwiazd posiada "gwiasd" ponad 2600, a rocznie przybywa około 20. Jest więc po czym chodzić, ciekawostką jest to, że każdy się może zgłosić w jednej z pięciu kategorii, każdego kandydatura jest rozważana przez Izbę Handlu Hollywood, a jak już ktoś dostanie ją, to ma 5 lat na zorganiozowanie ceremonii jej wmurowania - koszt $25000.
Aleję Gwiazda można przejść w kilkanaście minut i skończyć tam, gdzie cały blask Hoolywoodu się kończy, a zaczyna się codzienność, bezodmni i brud. Poprostu idziesz, idziesz i nagle trach z aleji gwiazd wpadasz w inną rzeczywistość.



Aleją Gwiazd idziemy pod inne znane miejsce, czyli Grauman’s Chinese Theatre. Jest to kino, które służy jako miejsce wielu premier filmowych ale równeiż gościło trzy ceremonie wręczania Oscarów. W L.A. jest to dość charakterystyczna budowla, jednak ciężko jest ją opisać, najlepie popsortu ją zobaczyć na zdjęciach. Natomiast przednią znajduje się ponad 200 płyt betonowych z odlewami rąk i stóp sławnych osób. Jeżeli chcesz porównać sobie rozmiarówkę buta z jakąś słwną osobą, to to jest odpowiednie miejsce. Przekonacie się przy okazji, że większość betonowych sław jest raczej niska i mała o czym świadczą wspomnaine odciski.









Z Hollywood Boulevard, czyli głównej ulicy przy której są  gwiazdy oraz Teatr Chiński, ruszamy pod najbardziej znany napis na świecie czyli HOLLYWOOD. Napis powstał w 1923 i był gigantyczną reklamą osiedla, które budowało się w tamtej okolicy tzn HOLLYWOODLAND. Jednak później stał się ikoną przemysłu filmowego i tak pozostał na wzgórzu w skróconej wersji.

W 2010 były plany by zburzyć napis i postawić tam luksusuwe osiedle, jednak dzięki iniciatywie aktorów takich jak choćby Tom Hanks i Arnold Schwarzeneger, ziemia pod napisem została wykupiona za 12,5 milonów dolarów. Dzięki czemu ikona Hoolywood przetrwała, jednak całe zamieszanie wokół napisu dobrze odzwierciedla amerykańskiego ducha kapitalizmu, który jest w stanie sprzedać wszystko w imię zysku.



Dalej jedziemy na dość znaną Plażę w Venice. Jest tu nie tylko najdłuższy 2,5 milowy deptak ale i molo na którym znajdują się dwie kolejki górskie, które wchodzą w skład całego Wesołego Miasteczka. Oczywiście nie mogło i tu zabraknąć ulicznych grajków, graftiti na ścianach czy innych osobliwości. Klimat miasta został bardzo cobrze odzwiercedlony w grze GTA V, które w dużej mieże było wzorowane na L.A. i plaży Venice.








Dodatkową atrakcja były sklepy z marihuaną, która jest tu legalna. Najpierw stanowisko lekaża który wystawia receptę a obok sklep, takie 2w1. Nawet udało nam się być świadkiem szarpaniny ochroniaża z potrzebującym pacjentem. Szczerze, to była najlepsza reklama, jak dlamnie, anty narkoykowa jaką w życiu widziałem.

My zostawiamy to miejsce i ruszamy dalej. Słońce zaczyna zachodzić a my postanowiliśmy przespać się na polu namiotowym w parku Joshua Three, który jest niedaleko L.A.. Niestety do parku zajeżdżamy późną nocą i jest już zamknięty. Wpisałem więc w GPSa najbliższe pole namiotowe, którego znalezienie zajęło dobre kilka godzin. Niesety, autostrady są fajne jak się nimi podróżuje, ale są płapką jak się szuka czegoś w pobliżu i często trzeba nadrabiać sporo kilometrów by zawrócic. Tak dojeżdżamy do stacji benzynowej, za nią miało być owe pole. Niesety nic prócz czołgłów nie znależliśmy. Demobil okazał się ślepym zaułkiem i po kilku minutach rezygnujemy, tym bardziej że w oddali słychać kojoty. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

03.08.2011 - San Francisco

25.07.2011 South Dakota

01.08.2011 - Death Valley