05.08 - Bixby Creek


Dziś kolejny dzień wzdłóż wybrzeża. Pogoda pochmurna, ale mam wrażenie jak by codziennie tu tak było ze względu na wilgotność i wiatr. Roślinność, mimo niesprzyjających wrunków i kamienistego podłoża, dość bójnie się tu rozwija. Z klifów widać foki, które wylegują się na kamieniach wystających z wody.






Natomiast my zbliżamy się do Bixby Creek Bridge. To jest jeden z nawiększych betonowych mostów łukowych, który jest nazywany bramą do Big Sure, czyli zachodniego wybrzeża. Pierwotnie miał być konstrukcja stalową, ale bliskość słonnej wody i koszt późniejszego utrzymania, sprawił że zastosowano konstrukcję betonową.
Most robi wrażenie do dziś a w naszej pamięci pozostanie z innego powodu.



Ten most sprawił, że zgłębiłem działanie skrzyni automatycznej. Po zabarkowaniu okazało się, że nie mogę wyjąć kluczyków ze stacyjki. Trudno, wyszliśmy porobilismy zdjęcia i jak wróciliśmy to zacząłem dalej kombinować. Okazało się, że odpalić samochodu też nie mogę. Wyjąłem skrzynkę z narzędziami i zacząłem rozkręcać kolumnę kierownicy. Gdy doszedłem do obudowy skrzyni, wyjąłem pudełko z chusteczkami, które leżało przy dźwigni zmiany biegów. Bieg wskoczył na P, czyli pozycja postoju i dało się wyjąć kluczyki. Dobra, sprawdziłem czy odpali, oczywiście że odpalił. Poskręcałem to co udało mi się odkęcić i ruszyliśmy dalej.
Nauka dla mnie, jeżeli bieg nie wskoczy w automacie, to samochód nie odda kluczyków ani nie odpali.

Wiem, że nie brzmi to ani groźnie ani spektakularnie, ale wyobraźcie sobie, że jesteście na totalnym odludziu. Najbliższy warsztat jest Bóg wie gdzie, a ewentualna laweta będzie kosztować majątek. Kląłem jak szewc bo nie wiedziałem co robić, całe szczęście skończyło się tylko na stresie, bo rozważałem nawet pożucenie samochodu.

Kilka mil później podjąłem inną decyzję. Przez cały ten czas w bagażniku jechało z nami paliwo, tak na wszelki wypadek. Jedyne co robił ten kanister to śmierdział paliwem i pęczniał w upalne dni, co było widokiem mało przyjemnym. Nie było sensu worzenia paliwa, gdy były odpowiednie tablice w miejscach, gdzie odległości między stacjami była znacząca. Tego pierowtnie czego obawiałem się, ale jak widać nie było ku temu powodów. Paliwo zostało wlane do baku. Ja się uspokoiłem, bo do tej pory ilekroć otwierałem bagażnik i widziałem kanister, to w oczach miałem strach, że podczas stłuczki paliwo się rozleje i zapali.




Na koniec dnia lądujemy na Malibu Lagoon State Beach. Jest to pierwsza plaża, która spełnia moje wyobrażenia dotyczące Amerykańskich plaż. Jest tam budka ratownika, jaką znacie z filmu Baywatch czyli Słoneczny Patrol,w który oprócz Pameli anderson grał David Hasselhoff. Młodsze pokolenia mogą nie pamiętać tego serialu, ale niedawno (2017) powstał nawet remake w postaci filmu pełnometrażowego.

W każdym razie, jest budka, są serferzy w piankach. Woda jak na Pacyfik przystało jest zimna. Co kilka minut przelatuje jakiś śmigłowiec lub samolot  z banerem reklamowym. Niedaleko nad siedzi dwóch serferów, około 35 lat, i chowaja się pod ręcznikiem by wypalić skręta. Tak, zdecydowanie to wygląda jak Amerykańska plaża.


Na noc jedziemy na pobliskie pole namiotowe, które okazauje się, że częściowo jest zalane. Ludzi jest sporo na wolnej od wody przestżeni i ciężko wybrać dobre miejsce. Na dodatek jest jakaś impreza, ale po cały dniu padamy dość szybko.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

03.08.2011 - San Francisco

25.07.2011 South Dakota

01.08.2011 - Death Valley