27.07.2011 Craters Of The Moon
Spanie w samochodzie nie było
najgorsze, jednak miło było wskoczyć rano pod campingowy prysznic. Trzeba było się śpieszyć, bo prysznice nie są
dostępne cały dzień, tylko trzy godziny rano i trzy wieczorem. Ręcznik, szczoteczka,
mydło, ręcznik, szampon czy o czymś zapomniałem …?! No tak saszetka na drobne,
bo prysznice są na monety. Mało wygodne, ale wysoka cena sprawia, że nie ma
kolejek. Jeśli ktoś by chciał zrobić
szybkie pranie, to ma również do dyspozycji pralki i suszarki, oczywiście też
na monety.
Czas ruszyć w drogę, choć trochę
z żalem. Przed nami Craters Of The Moon, park dość nietypowy jednak doceniony
nawet przez NASA, co z pewnością zdradza sama nazwa parku. W tym miejscu jest
mi naprawdę ciężko cokolwiek napisać. To co dla różnego rodzaju badaczy
zajmujących się skałami (geologami, wulkanologami etc…) jest gratką i przyprawa
ich o rozkosz, dla większości ludzi jest mało interesujące, a wręcz brzydkie. Obszar
parku, to jedno z największych pól zaschniętej lawy. Gdzie doskonale widać
strumienie i potoki niegdyś płynnej magmy.
Krajobraz przypomina księżyc i to tu w 1969 astronauci programu Apollo pogłębiali swoją wiedzę geologiczną. Panujący skwar tylko pogłębia wrażenie mało przyjaznego terenu i katastrofy, która na zawsze odmieniła te obszar. Oczywiście natura już zaczęła odzyskiwać ten teren a sztandarem wygranej walki, jest uschnięte drzewo, które oparło się lawie i wytrzymało wysoką temperaturę. Dziś powykręcane od wysokiej temperatury nadal jest na swoim miejscu i daje znak do dalszej walki.
Droga do samego parku też ma
swoją historię. By dojechać do parku należy przejechać przez miejscowość Arco w
pobliżu, której znajdują się wojskowe kompleksy badawcze. Zresztą jadąc
samochodem widać obszar zabezpieczony drutem kolczastym z tabliczkami zakaz
wstępu obiekt rządowy. To tu właśnie w 1949 powstał pierwszy reaktor jądrowy,
który miał mieć zastosowanie komercyjne.
W 1955 reaktor ten zasilił miasto Arco w prąd, które tym samym stało się
pierwszym na Świecie miastem zasilanym reaktorem jądrowym.
Dalej zmierzamy na południe w
stronę kolejnych parków, mijając w nocy
Salt Lake City. Dla mnie znane z miejsca Bonneville gdzie bije się
rekordy prędkości. Szkoda, że nie było czasu by sprawdzić jak to wygląda w
rzeczywistości, ale czas i noc nas goniła.
Komentarze
Prześlij komentarz